wtorek, 15 lutego 2011

01.

                           Rozdział I

     Nic nie jest tak, jak być powinno. To wszystko mnie przerasta. To jest dla mnie za trudne. Nie potrafię pojąć ludzi ani tego świata. Nie potrzeba długo czekać zanim dojdę do takiego stanu, z którego trudno już się wycofać. Po prostu… staram się nie zwariować. Co w tej chwili jednak, raczej nie jest za bardzo możliwe. Moje wszelkie starania, wysiłek… po co? W jakim celu to wszystko, skoro w tej rodzinie jestem jedyną normalną? Tak mi się wydaje.
- Jeszcze chwila! – wrzasnęłam, będąc w łóżku i zakrywając sobie uszy poduszką w celu uchronienia ich przed przeraźliwym brzęczeniem budzika.
Natychmiast wyłączyłam to śmiercionośne urządzenie. Jakiś koszmar! Jak ludzie w ogóle mogą produkować takie okropne rzeczy! Jak ja w ogóle mogłam kupić takie coś! Z moich ,,jakże interesujących’’ rozmyślań wyrwał mnie głos rodzicielki, która właśnie traciła cierpliwość:
- Diano Vivienne Watsford! Wstawaj natychmiast, masz się stawić na dole za dwie minuty.
Przez jej krzyk omal nie spadłam z łóżka. Głośno westchnęłam i z trudem wygramoliłam się z niego. Stanęłam przed lustrem jednocześnie przerażona jego odbiciem. Hm, te podkrążone oczy i rozczochrane włosy, o rudo-kasztanowym odcieniu, nie wyglądały zbyt ładnie. No, ale czego mam oczekiwać dopiero wstając?
- OK, czas się ogarnąć – uśmiechnęłam się do siebie.
- Słucham? Używanie takich słów w naszym domu jest przecież zakazane! Radziłabym umyć się i przyzwoicie ubrać, a nie ,,się ogarnąć’’ – rzekła moja matka, która nie miałam pojęcia skąd się tutaj wzięła, a ostatnie słowa powtórzyła za mną jak echo, na co ja pokręciłam tylko głową.
Skoro używanie tych słów jest zakazane, to dlaczego ta kobieta pozwoliła sobie na ich użycie?! Mówiłam, to nie jest normalna rodzina.
- A ,,ogarnąć’’ to proponowałabym twój pokój. Bałagan tam ogromny, kurzu pod dostatkiem – dodała po chwili, znosząc ze stromych schodów masę staroświeckich, absolutnie niemodnych ciuchów do uprania.
Te stroje naprawdę mnie przerażały, powodowały nieprzyjemne dreszcze przeszywające moje ciało, choć sam widok to jeszcze nic. Mama – będę ją nazywać NORMALNIE, chociażby w moich myślach – nie wypuszczała mnie ani mojego brata – Taylora z domu, dopóki nie włożymy tych ubrań…
- Taylor! – krzyknęłam na brata. – Wychodź z tej łazienki, bo cię zabiję!
- W takim razie zostaję.
Och, co za uparciuch! Jest ode mnie starszy o rok, obecnie nie uczęszcza do szkoły, gdyż pisał niedawno maturę, w związku z czym – teraz ma wolne. A ja spieszę się do szkoły, potrzebuję łazienki, prysznica, szczotki… mogłabym wymieniać przez godzinę. Nie mam czasu! Ze złością energicznie kopnęłam w drzwi. Niestety ani drgnęły. Za chwilę jednak, uspokoiłam się. Uff, dobrze, że mama tego nie widziała. Wolałabym nie rozmyślać nad moim dalszym losem… zapewne marnym. Skrzywiłam się trochę i lekko przygryzłam swoją wargę. Taylor… Dlaczego on tutaj mieszka? Nie, żebym nie chciała jego obecności, ale jest pełnoletni. Dlaczego się nie wyprowadza? Dlaczego tutaj zostaje? Czy jemu naprawdę odpowiada to wszystko, co się tu dzieje? Ja, będąc na jego miejscu uciekałabym, jak najdalej stąd. A on? Najwidoczniej radzi z tym sobie. Nawet całkiem nieźle, jak widać. Jakoś rzadko kiedy zdarza mi się zauważyć jego sprzeciw do rodziców. A może to ja źle postępuję? Tylko ja się tak buntuję. Czy przesadzam? O, z pewnością nie. Dziewczyno, zastanów się, co ty gadasz? Rodzice nakazują zwracać się do nich niezrozumiale, nie pozwalają ci chodzić w zwykłych ubraniach, nie posiadasz normalnego pokoju, a przez to wszystko, przyjaciół! I ty się zastanawiasz, czy postępujesz właściwie? Lepiej zastanów się, czy oni postępują według ciebie fair, w środku biłam się z moimi myślami, czekając pod łazienką. W końcu nadeszło zbawienie, otworzyły się drzwi, a ja spokojnie mogłam wejść i się oporządzić. Zostało mi niewiele czasu. Wszystkie czynności wykonywałam najszybciej, jak potrafiłam. Moje ,,ubranie’’ leżało sobie na łazienkowym blacie, czekając aż wreszcie je na siebie włożę. Mama ułożyła ten strój, specjalnie w najbardziej widocznym miejscu, starannie wyprasowany, bym nie zapomniała go ubrać. Co prawda, nie mówiła mi tego wprost, ale po jej zachowaniu można było wszystko jasno poznać. Och, mimo tego, że codziennie powtarzałam tę czynność, tym razem również przeszły mnie ciarki. Chyba każda dziewczyna wie, jak ważny jest wygląd i jakie to okropne uczucie, kiedy ma się włożyć takie… takie coś! Gotowa do wyjścia, z niezadowoleniem malującym się na mojej twarzy, wyszłam z wąskiego, lecz długiego zarazem, pomieszczenia. Zbiegając na dół po schodach, w pośpiechu chwyciłam szkolną torbę i, przewieszając ją przez ramię, wzięłam z talerza kanapkę. Wybiegłam z domu, nie zapominając o najistotniejszej rzeczy. Mam nadzieję, że nikt nie pomyślał, iż w szkole będę przebywać w tym CZYMŚ? Nie ma takiej opcji. Oczywiście jestem na tyle rozsądna i wspaniałomyślna – w tym momencie zaśmiałam się – że normalne ubranie schowałam sobie do torby, bym później mogła je zmienić.
     Szkolny dziedziniec oświetlały już nieśmiałe promyki słońca. Dzisiejszy dzień zapowiadał się na bardzo pogodny, co można było stwierdzić w tym momencie. Akurat usłyszałam dźwięk dzwonka i podążyłam w stronę szatni, następnie kierując się ku jakiejkolwiek łazience. Nie chciałam, żeby ktokolwiek zobaczył mnie w tym stroju, choć to niestety już kilka razy miało miejsce. Jakoby nie miałam zamiaru tego powtarzać.
- O, patrzcie! – usłyszałam czyjś głos i w duchu przeraźliwie jęknęłam. – Dziwaczka przyszła, o nie… A już miałem nadzieję, że dzisiaj nie będziemy skazani na jej towarzystwo.
No i pomyśleć, że tak jest za każdym razem. I to nawet nie w zależności od ubrania. Co prawda zawsze miałam swój świat i swoje zabawki. Nie przeszkadzało mi to, chociaż w sumie wcześniej nikt mnie w ten sposób nie traktował. Może to dlatego, że byłam młodsza? Teraz już dorosłam i zaczęłam rozumieć, co się wokół mnie dzieje, więc możliwe, iż było tak zawsze, jednak tego nie zauważałam… Ach, sama już nie wiem. Ale muszę przyznać, że miło mnie w tej szkole witają. Tak cholernie miło, że na dzisiaj mam już stanowczo dosyć!
____________________
siem, siem :D więc macie 1 rozdział, jak mówiłam. Z góry przepraszam za błędy, bo wiem, że jakieś z pewnością się znajdą. No cóż, ideałem nie jestem, tak czy nie? ;p więc czytajcie i KOMENTUJCIE. A ja uciekam, yo :*
                                                     wasza KIKA

1 komentarz:

  1. KIKA DAWAJ SZYBKO 6 ROZDZIAŁ! :D bo na razie tutaj dałaś tylko pierwszy, a gdzie reszta? :D :*:*

    OdpowiedzUsuń